Tuluttut – blog o niczym

Tuluttut – blog about nothing, mostly in Polish.

Monthly Archives: Kwiecień 2008

Przyjazd do Soliny

Jestem sobie akurat w Solinie, położonej w Bieszczadach, tuż obok zapory solińskiej. Nie mam może widoku na zaporę, ale do samego hotelu zbytnio przyczepić się nie można, nie jest zbytnio zimno, stoi telewizorek maleńki, prąd jest, zasięg świetny i internet poprzez Orange Free na kartę świetnie działa, po wyłączeniu grafik, flasha, javy i javascriptu nie zużywa nawet zbyt wiele transferu.

Jechaliśmy tutaj jednak pewnym autokarem marki Bova, należącym do tczewskiej firmy. Nie był on najwyższym osiągnięciem techniki, porównałbym go do niektórych radzieckich samolotów – ładnie wygląda, a w środku już gorzej – gdy ciężarówki przejeżdżały drugim pasem, to czułem jak odgina się „ścianka” autobusu. Po drodze też zerwał się jakiś pasek, i konieczna była jego wymiana. Sami kierowcy też nie należeli do najbardziej zorientowanych w trasie – jechaliśmy po pierwsze przez Łódź, co mi wydaje się nieco dziwną trasą, po drugie przed Sanokiem skręcili na Nowy Sącz, zamiast na Ustrzyki Dolne. W pomyłce zorientowali się po kilku minutach. Jechaliśmy w sumie 15 godzin.

Z tego, co zdążyłem się o późnej porze zorientować, Solina należy do miejscowości typowo turystycznych, po wyjściu z hotelu zaraz wpada się na alejkę barów, stoisk z pamiątkami i tym podobnych. Nie jest to zbyt przyjemne, ale cóż – w końcu i w Bieszczady mogą jeździć ludzie, którzy nie bardzo chcą łazić po górach, więc muszą mieć swoje atrakcje.

Po drodze natknąłem się na kilka ciekawostek, a raczej samolotów. Koło Piotrkowa Trybunalskiego widziałem spadochroniarzy i awionetkę, zaś nad Kielcami latały sobie właśnie samoloty (jeden z nich zidentyfikowałem jako żółty An-2, z tego co przeglądałem strony Aeroklubu Kieleckiego, to An-2 służą do transportu spadochroniarzy, więc możliwe, że był w nim ten feralny spadochroniarz, który zabił się tego dnia w Kielcach). W dwóch miejscowościach za Rzeszowem – Boguchwale i jeszcze jednej, bliżej niezidentyfikowanej – przy restauracjach stoją stare samoloty transportowo-pasażerskie. Zwiedziłem też około 6-7 toalet na stacjach benzynowych.

Na razie nie żałuję wyjazdu, dzisiaj jeziora bieszczadzkie, czyli głównie Solina, a także zwiedzanie Leska. Nic szczególnie męczącego, a przy okazji rejs stateczkiem po Solinie ;]

Podziały nawet w CS

Kilkadziesiąt dni temu zacząłem grać w Counter-Strike, o czym informowałem poniekąd przy okazji w niektórych postach. Z upływem dni okazało się, że countera ma coraz więcej osób z mojej klasy i rocznika. O ile pierwsze dni grałem głównie na rumuńskich serwerach, tak z czasem wykształcił się naturalnie serwer, na którym spotykał się mój rocznik. Istniał jednak jednocześnie drugi serwer, związany z tym, że parę osób początkowo „nie mogło wbić na pierwszy”.

Po kilku dniach „właściciel” pierwszego serwera ustawił jego nazwę na „Serwer klanu WTF”. Ludzie na nim grający, w liczbie około pięciu, stwierdzili, że skoro już bawimy się w klan (mimo tego, że jest nas niewielu, a niektórzy, jak ja, mają zdolności typowe dla mięsa armatniego, stąd też mój nick „Miensko”, błąd ortograficzny celowy i związany z brakiem polskich znaków w grze), to powinien mieć jakąś nazwę bardziej do nas pasującą. Większość naszych stanowiły osoby, które razem z nami siedzą na lekcjach matematyki, z którymi związane jest magiczne słowo „Myk-Myk”, które stało się poniekąd symbolem naszej klasy, jako że tylko my ze wszystkich uczniów naszej matematyczki zwracamy uwagę na używane czasami wyrażenie „do roboty, ale tak myk-myk!”. Powstał nawet kult Myk-Myka, to czemu nie miałby powstać klan na jego cześć?

Nazwa nie podobała się kilku osobom, które były związane z drugim serwerem. Z czasem jednak przekonali się do tej nazwy, po zapowiedziach właściciela pierwszego serwera, że nie wpuści na niego ludzi bez znacznika „[M-M]” z przodu, nie trwało to jednak długo. Jeden z graczy z drugiego serwera był podejrzany o stosowanie wallhacka (mod do gry, pozwalający na widzenie przez ściany), w związku z tym został kilka razy wyrzucony z pierwszego serwera, a jego kolega poszedł za nim. W klasie, w której jest 10 osobników płci męskiej, powstał drugi klan – HEO (nie wiem czy ta nazwa jest od czegoś skrótem, czy nie, aż tak głęboko w to nie wszedłem). Myk-Myk wzmocnił się o parę osób z pozostałych klas, HEO o jednego chłopaka z 3 gimnazjum od nas, jednego ich wspólnego znajomego, i jakiegoś osobnika, który pojawił się na serwerze i spytał czy może do klanu.

Myk-Myk miał zagrać parę sparingów, nie pojawiali się jednak przeciwnicy, a szkoda, bo dostalibyśmy zapewne niezłe lanie. Dotąd gramy praktycznie co wieczór, zwykle 2 na 2, czasem 3 na 3 między sobą. Raz nawet HEO chciało z nami zagrać, właściciel pierwszego serwera i zarazem chief master naszego „klanu”, stwierdził jednak w dość barwnych słowach, że nie ma zamiaru grać z cheaterami.

Czy którykolwiek z naszych „klanów” utrzyma się dłużej niż parę miesięcy, wątpię. Możemy jednak przynajmniej się nieco rozerwać, i zintegrować z pozostałymi chłopakami z rocznika, jest przynajmniej dodatkowy temat do rozmów.

Stan umysłu

W ramach pasma wieczornego stacji o straszliwej nazwie TVN, obejrzałem wczoraj całe 1,5 programu. Miałem w planach 3, ale zamiast obejrzeć pierwszy raz 39 i pół na którego obejrzenie namawiał mnie Marcin, wolałem pograć w counter-strike, o którym później. Wyłączyłem jednak komputer o odpowiedniej porze, by zdążyć na program Kuby Wojewódzkiego, w którym wystąpili nadmiernie żywy i kolorowy Ibisz (kryzys wieku średniego? :>), a także Tola z zespołu Blog 27. O ile Ibisz wyszedł w miarę dobrze, to Tola już bez rewelacji. Ot, poopowiadała chwilkę, ale niczego nowego się nie dowiedziałem, nadal kreuje się na osobę, której nikt nie lubi, nikt nie rozumie i tak dalej. W tle puszczano przebitki jej nowego klipu, nazwy nie pamiętam, ale już rozumiem, czemu magazyn Blender skomentował tą piosenkę w tak ciekawy sposób (cytat z pudelek.pl):

To jest pop! To jest pop-punk! To jest hip-hop! Ten trzyminutowy utwór zawiera więcej zmian stylistycznych niż „Bohemian Rhapsody”!

Z innych ciekawostek, Tola ostatnio sypiała w… trumnie. Jak ktoś lubi, to czemu nie… No właśnie, czemu? Niech zgadnę, ponieważ to co najmniej nietypowe i nie ma żadnego większego uzasadnienia, po prostu ot tak pospała sobie nieco w trumnie?

O stanie umysłu (podobno, sam to wymyśliłem) może dużo mówić lista dziesięciu najczęściej czytanych kanałów rss, tak więc ciekawe, co może sugerować taka lista?

10 moich najczęściej czytanych itemów na Google Readerze

Tak, to moja lista.

Nicniechciejstwo, czy przewartościowanie?

Wczoraj, podczas zwyczajowych sobotnich zakupów na pobliskim bazarze, nie poszedłem na stoisko z przecenionymi czasopismami. Od paru lat codziennie kupowałem tam Angorę sprzed tygodnia. Dlaczego nie poszedłem? Stwierdziłem, że nie ma dalszego sensu jej kupowanie, ponieważ czytam to co sobotę przez 2 godziny, a właściwie tylko tracę czas – fakt, czasem jest tam coś ciekawego, ale dlaczego mam spędzać tyle czasu na czytaniu czegoś, co nieszczególnie mnie interesuje? Podobnie zrobiłem pół roku wcześniej z „Piłką Nożną”, która czekała na mnie co tydzień w sklepiku za rogiem. Od tamtego czasu, co miesiąc czeka na mnie „Skrzydlata Polska”.

Z pewnością czytam mniej książek niż kiedyś. Nawet liczba itemów w Google Readerze zaczęła spadać, co jest dziwne, bo dotąd cały czas rosła. Zdecydowałem, że pora przestać się logować na sokker.org – i tak nie robiłem tam nic od dawna, tylko istniało sobie konto, którego było mi żal, bo przecież – 5 liga na 7 możliwych nadal, kiedyś nawet zapłaciłem 24 zł za Plusa (dodatkowe funkcjonalności). Ograniczyłem też swoją aktywność w mikronacjach. Coraz mniej obchodzi mnie polityka. Nie obchodzi mnie też zbytnio to, że Benedykt XVI właśnie opowiada coś na żywo w telewizji – samej telewizji zbyt wiele nie oglądam, czytam raczej wiadomości w internecie. Mniej obchodzi mnie też to, co nowego w technice.

Z drugiej strony, więcej czasu spędzam przy symulatorze lotu, wróciłem do Airline Mogul, poznałem nowy dla mnie zespół – 30 Seconds To Mars (piosenka From Yesterday nie może dosłownie wyjść mi z głowy), gram z kolegami z klasy w counter – strike, nadal czytam wiadomości o Korei Północnej, czasem mam ochotę coś skomentować na blogu, tylko post który ułożę sobie w głowie, znika zanim zdążę włączyć komputer…

Mam 17 lat. Może to, co się dzieje, to znak, że zmieniam się, zmienia się mój system wartości, a może wrócę do wszystkiego za parę miesięcy, tylko mam napad braku chęci do czegokolwiek? Okaże się w przyszłości.

Lenistwo mnie bierze

Biorąc pod uwagę, że lenistwo mnie trapi już od dłuższego czasu, wydarzenia, o których pisałem wcześniej że się odbędą, odbyły się.

W Tarnowie Podgórnym zagraliśmy tylko Odyseusza, gimnazjaliści tarnowscy nie byli zbytnio zainteresowani, ale jakoś było. Ciekawe jest to, że w tamtej wiosce budynek urzędu gminy stanowi zarazem siedzibę wszystkich innych publicznych instytucji, w tym ośrodka kultury. Samo skrzydło domu kultury było całkiem przyjemne jak na swój rozmiar, tu się objawia zboczenie graczy komputerowych – stwierdziliśmy, że idealnie nadawałoby się na mapkę do counter-strike. Przyjemnie się jechało, pierwszy raz zwiedzałem Poznań, całkiem mi się spodobało. Zauważyłem też, że większość filmów akcji opiera się na podobnej fabule – bohater jest dobry, w coś go wrobią i usiłują zabić.

Cejrowski również w Tczewie się pojawił, okazało się, że ma niezły talent kabaretowy i dźwiękonaśladowczy (czego mu zazdroszczę), ma o czym opowiadać i świetnie umie to robić, ale jak to określił mój fizyk, „z tym katolicyzmem to przesadza facet”. Warto było pójść, szczególnie że spotkanie trwało dwie godziny, mimo tego, że z jego poglądami jakoś zgodzić się nie mogę (chociaż kto wie, możliwe że nad Europą krąży mrok i szatan, możliwe).

W niedzielę wieczorem jadę zaś na wycieczkę klasową – zielona szkoła, Szklarska Poręba. Z ciekawostek odnośnie tej wycieczki (fax z ośrodka, do którego jedziemy, pisownia oryginalna):

uprzejmie prosimy o powiadomienie rodziców i młodzież, że w okresie przebywania u nas w placówce (placówka opiekuńczo – wychowawcza) ograniczone będzie korzystanie z telefonów komórkowych. O godzinie 21,00 młodzież posiadająca telefony obowiązana będzie przekazywać je wychowawcy do przechowania do godz. 8,00 rano. Dziewczęta i chłopcy przebywać będą w jednym budynku co może stwarzać okazje do robienia np. nieprzyzwoitych zdjęć czy podobnych żartów z wykorzystaniem telefonów. Prowadzić to może do osobistych załamań i tragedii z którymi mamy ostatnio do czynienia i które są nagłaśniane. Posiadacze telefonów również późnym wieczorem i w nocy zakłócają ciszę, na co mamy liczne skargi dzieci, rodziców i wychowawców.
Prosimy jeszcze raz o wytłumaczenie młodzieży i rodzicom o tego rodzaju zagrożeniu i decyzji dyrekcji Domu Wczasów Dziecięcych i Promocji Zdrowia, która ma na celu tylko i wyłącznie bezpieczeństwo młodzieży i ich dobro.

Urocze, nieprawdaż? Niektórzy mają zamiar zabrać po kilka telefonów i oddawać jeden z nich, inni, jak ja, stoją na stanowisku, że telefonów po prostu nie oddadzą i tyle. Z „nieprzyzwoitymi zdjęciami” to nie przesadzałbym, szczególnie, że mam duuużo lepszy aparat cyfrowy niż ten w telefonie, a jakoś cyfrówki oddawać nikt nie sugeruje. Zapowiedziałem wychowawczyni, że nie mam zamiaru oddawać nikomu mojej własności, zresztą, czy ja mam jakikolwiek telefon? :> Zresztą, jakie mają prawo do zabrania nam telefonów i którędy mam niby relacjonować w godzinach późnych na blipa i pisać do koleżanek, gdy mnie ochota najdzie? Już prędzej doszłoby do „osobistego załamania” przez to, że nie miałem jak napisać do kogoś ;] Cóż, uparty jestem w tej kwestii i tak raczej pozostanie, bo sam siebie pozbawiam komputera na ten czas, ale na pozbycie się telefonu przez 11/24 czasu się nie zgodzę.

Relacja z wycieczki „live” oczywiście na blipie.