Dnia dzisiejszego przeniosłem z dwoma osobami 17 kg żelaza (najprawdopodobniej) do skupu oddalonego o 2 km, a to wszystko podczas lekcji wf-u. Jak do tego doszło? Otóż szkoła zakupiła nowy budynek, na którego poddaszu prowadzone są prace remontowe, których ostatecznego efektu jeszcze nie jestem w stanie pojąć. Niemniej, dyrygujący pracami Pan Rysiu (szkolny woźny/konserwator) kazał niećwiczącym wyrzucić nieco metalowych szyn (nie mylić z kolejowymi) na śmietnik. Dzięki kreatywności jednego z nich, trójka osobników (w tym ja) udała się za zgodą nauczyciela z nimi do skupu złomu, oddalonego o 500 m od szkoły. Niestety, skup był zamknięty i zaistniała koniecznośc przeniesienia ich do następnego. Śnieg zawiewał, deszcz padał, było zimno, ale donieśliśmy. Skup numer 2, jak nazwę go tutaj, bo nie znam się specjalnie na tym, był położony przy torach kolejowych, w obrębie kompleksu dworca kolejowego i okolic. Na ostatnich dwustu metrach trasy mogliśmy obserwować pociąg osobowy, którego podróżni z zaciekawieniem obserwowali nas. Pomachałbym, ale niestety miałem obie ręce zajęte. Ciekawie to musiało wyglądać, trzech nastolatków niesie pełno metalowych prętów do skupu w środku dnia, częściowo przemoczeni, bądź też, jak w moim wypadku, ubrudzeni od wiadra, w którym niosłem „ładunek”. Nie powinno jednak robić to większej różnicy przez większość trasy, którą się poruszaliśmy, jako że szkoła położona jest w części miasta, w której takie sytuacje wydają się całkiem normalne.
Poznałem dzięki temu dziś coś dla mnie nowego, też na swój sposób ciekawego. A efekt? 7,50 zł za 17 kg, czyli po 2,50 na osobę. Opłacało się?
—
Jadąc dzisiaj ze szkoły w kierunku może tym samym, ale z pewnością przeciwnym zwrocie, stwierdziłem, że jazda autobusem na osiedle Czyżykowem się zwące jest może krótsza, ale z pewnością ciekawsza. Zaraz po zajęciu miejsca w autobusie ujrzała mnie w nim stojąca na zewnątrz znajoma, która zaczęła pokazywać na mnie palcem i śmiać się do swoich znajomych. Odwróciłem uprzejmie głowę, by nie dostarczać jej powodów do niekontrolowanego ćwiczenia mięśni brzucha, a autobus, inny zresztą niż na trasie przez Suchostrzygi, gdzie jeżdżą prawie same Mercedesy i Volvo (3 lub 4, obie z Dworca przez Suchostrzygi na Czyżykowo), bo tym razem jechałem bodajże Jelczem (trasa nr 8, prowadząca też z Dworca, też na Czyżykowo, też przejeżdżająca przez Stare Miasto, ale wcześniej jeszcze przez Nowe Miasto, zamiast nieco dłużej przez Suchostrzygi, toteż mniej uczęszczana, jako że Suchostrzygi stanowią 1/3 całej ludności Tczewa, tak to jest z blokowiskami). Siedzi się praktycznie tak samo wygodnie, więc dużej różnicy nie ma, może poza tym, że hałas większy i jakość podróży też nieco, ale przejeżdża się przez zupełnie inne tereny. Nie bloki, a kamienice, później szpital, cmentarz, fabryka Eaton, domki, Lidl (to akurat na obu trasach), potem niemalże jednakowe domy wielorodzinne, różniące się tylko kolorem, które podobno powstały w latach 40. w czasie okupacji niemieckiej albo i wcześniej, w jednym z nich zresztą mieszkałem, a teraz mieszka moja babcia, do której właśnie jechałem. Spokojniej, mimo że na Czyżykowie trzy wiodące grupy społeczne które zdążyłem zaobserwować to:
a) kibole
b) emeryci
c) menele.
Mimo wszystko, to właśnie Suchostrzygi są uznawane za najniebezpieczniejsze osiedle, co może tłumaczyć to, że średnio parę razy w tygodniu słyszę okrzyki „Arka Gdynia” w pobliżu bloku. Gdy zaś przyjeżdżam na Czyżykowo, to dojazd na Stare Miasto i z niego jest cudowny (praktycznie co 2 minuty jakiś autobus, na Suchostrzygi co 8), samochodów jeździ mniej, ma się wrażenie, jakby przyjechało się do jakiegoś odrębnego miasteczka. Co z tego, że jedyny sklep z ubraniami to lumpeks, co z tego, że większość spożywczych utrzymuje się z gałęzi monopolowej, co z tego, że są tu raptem 2 kioski i salon prasowy w księgarence, która z książek się nie utrzymała, więc dorzuciła gazety, zabawki, papeterię i artykuły biurowe. Co z tego, że moja babcia nie ma łącza internetowego, a nawet komputera (kiedyś był jeden z moich dawniejszych komputerów, który po zamianie mieszkań był używany tylko przeze mnie, ale wywieźliśmy go), a w telewizorze ma tylko 19 kanałów, w tym z muzycznych Vivę Polska, a z informacyjnych BBC World i TVP Info (lubię, ale mimo wszystko w ostatnim czasie wolę tvn24 :)) Tam jest jakoś inaczej, miło, spokojnie, a może to po prostu moje wspomnienia z dzieciństwa biorą górę.
—
Aha, i jeszcze jedno. Kupiłem ten kurs rosyjskiego z Gazety Wyborczej. Może się czegoś nauczę :)